Rano aktywność mózgu jest najwyższa. Udowodnili to jacyś mądrzy specjaliści, ale czy wtedy myślisz o pisaniu? Nasza głowa jest wtedy wielce praktyczna. Zrobić zakupy, ugotować obiad, posprzątać mieszkanie...Im wcześniej uda nam się ogarnąć ten cały chaos, tym większe szanse na powodzenie.
Kiedy więc przychodzi wena?
Wena to taka sprytna bestyjka, która przychodzi niespodziewanie. Zazwyczaj nie masz notesu, a długopis jak zwykle gdzieś wsiąkł. Myśli lecą jak szalone, pięknie układają się w spójną całość. Dobiegasz w końcu do notatnika, zasiadasz przed komputerem i czar pryska... Coś już nie tak, zacinasz się co chwilę...Na koniec zostawiasz...i tak powstaje kolejne nie dokończone dzieło "na później".
Kładziesz się spać, bo już nie ma sensu się zmuszać. Każde wymuszone słowo będzie czuć. Zamykasz oczy, nadal myślisz... Powoli...powoli...wszystko układa się z powrotem spójnie i logicznie. Wstać, czy nie?
Opadasz z sił, jest już tak dobrze, tak ciepło. Próbujesz dalej, siłą woli nogi jednak nie podniosą się.
Zasypiasz, wygoda i relaks wygrywa !
Rano próbujesz załapać temat na nowo. I znowu na siłę i znowu lecisz schematem. Nic nie chce się łączyć. Co byś nie napisała w tej chwili nie będzie takie samo jak dzień wcześniej. Idziesz na sztukę dociągniesz na chama. Idziesz na jakość - zostawisz z nadzieją na ponowny powrót weny.
Ile masz już tekstów nie dokończonych? Sporo, prawda?
Kolejna porażka też może być nauką. Łapiesz myśl-zapisuj i nie patrz na "mamo chcę pić", "mamo popatrz Miki". Czy tylko Ty masz wyłączność na opiekę? ah... bywa i tak..
Nigdy nie będzie czystej chwili wyselekcjonowanej specjalnie dla Ciebie do pisania. Zawsze coś, ktoś będzie próbować rozproszyć ten swobodny tok myśli.
Oh... miała być to dobra pora...
Myślę, że wieczór,późny wieczór, gdy ciało już nie może, umysł wraca do akcji. Nie musi skupiać się nad ruchem każdej kończyny.
Idealna myśl nie będzie czekać, bierz kartkę i łap ją jak najszybciej !
Nie na pokaz, wszystko z głębi....
Pogubić się jest najłatwiej...
Skąd ja to znam ... W roboczych mam z 20 postów nie dokończonych,bo w każdym tego CZEGOŚ brakuje.
OdpowiedzUsuńŻyczę niekończącej się weny i pomysłów :)
Oj tak z tą weną to różnie bywa.... Owocnych wpisów :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, lifewithsatisfaction.blogspot.com
Bardzo mądry post! Masz absolutną rację, tak bywa...
OdpowiedzUsuńz tego wzgledu egzaminy zdawalam rano:)
OdpowiedzUsuńja muszę się dobrze zmotywować by stworzyć wiele postów na zapas a tak piszę na bieżąco :)
OdpowiedzUsuńA ja mam największa weną jak mi dzieciory idą spać, wieczorem/ w nocy :)
OdpowiedzUsuńA jak coś w dzień przyjdzie do głowy to zapisuję w specjalnym zeszycie :)
Zawsze przed snem albo na siłowni mam wenę, ale jak zabieram się do zapisania tego wszystkiego to zostają tylko puste słowa :)
OdpowiedzUsuńMi pomysly przychodzą tuż przed snem.... nogi nie chcą się ruszyć do kompa... :(
OdpowiedzUsuńOj to jest najgorsze jak pomysły przychodzą, a nie chce się już wstać z łóżka :)
OdpowiedzUsuńu mnie z weną jest różnie bo albo jest to rano albo wieczorem :)
OdpowiedzUsuńWena i mnie zaskakuje w najmniej odpowiednich momentach :D
OdpowiedzUsuńŻyczę więcej weny ;-)
OdpowiedzUsuńNa pewno się rozkręcisz ;-)
Mnie się wydaje, że najlepiej pisałoby mi się okolo 11, tyle że wtedy jestem w pracy. Więc piszę wieczorem, często na raty.
OdpowiedzUsuńA skoro mowa o pisaniu to zapraszam Was do zapozania się z moim artykułem: 7 powodów, dla których warto pić młody jęczmień.
OdpowiedzUsuń